poniedziałek, 3 października 2011

Życie w rytmie... italo disco

A kto powiedział, że ma być poważnie, ambitnie... Życie ma swój ciężar, trzeba go widzieć, wiedzieć o nim. Tylko nie można dać mu się przygnieść.
Kiedyś dużo biegałem. Zauważyłem, że gdy wyruszam na trasę z myślą o walce bardzo szybko zaczynam się męczyć podwójnie.Sama świadomość, że muszę przebiec jakiś dystans, że może nie jestem w najlepszej formie tylko dodawała kilometrów. Ktoś kiedyś powiedział, że przewaga brazylijskich piłkarzy rodzi się z podejścia, oni nie grają ale bawią się piłką... Nie znam się na piłce ale czemu z pełną świadomością nie zacząć bawić się życiem?
Italo disco??? A właśnie, że tak. Co z tego, że kicz??? Kiedy budzę się rano i odpalę kilka takich hitów świat wydaje mi się po prostu zabawny. Jak te piosenki. Sam też nie boję się śmiać z samego siebie, wydobywać na wierzch tych różnych, często zabawnych czy momentami nawet kuriozalnych cech, przemyśleń tylko po to by inni mogli się ustosunkować, pośmiać. Dopiero wtedy człowiek staje się jakiś.
Wracając do italo. Mimo całej opinii szczytu tandety, protoplasty disco polo ta muzyka ma drugie dno. Nie! Nie w tekstach! One nie mogły być poważne ale od samego zarania gatunku teksty nie pełnią żadnej funkcji, są dodatkiem oswajającym, czymś co dodawano by piosenki znalazły szerszy krąg odbiorców. Italo dokonało jednej z największych rewolucji w sferze muzyki tanecznej. Rozwijało się bardzo szybko, w oderwaniu od gwiazd i wielkich pieniędzy (często pod tym samym nazwiskiem kryją się bardzo różne głosy plus model do teledysków), w całkowitej wolności (to był czas gdy sprzęt elektroniczny potaniał na tyle, by każdy kto chce grać, miał na czym). Wytwórnie, często jedno pokojowe zbierały materiał od amatorów, pożniej stuff szedł do dyskotek.To co chwyciło wydawano bardziej profesjonalnie. Na końcu gdy piosenka stawała się hitem zdarzało się, że wpadała w ucho jakiejś większej gwieździe, która wydawała cover pod własnym nazwiskiem...
A oto protoplasta wielkiego przeboju lat 80. :D Zabawne, że oryginał śpiewa chłopak... jakoś z nim mogę się bardziej zidentyfikować (taki sam niepoprawny romantyk). Tylko właśnie o to chodzi - nawet tragedia, smutne piosenki w swojej naiwności tekstowej, przerysowaniu potrafią rozbawić. Myślisz sobie: kurczę, właściwie przeżywam to samo...hmmmmm pewno z boku jestem tak samo zabawny :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz